Jeszcze tydzień temu, byłbym w
stanie postawić duże pieniądze, że frekwencja w wyborach do
Europarlamentu nie przekroczy 40%. Od samego początku były one
traktowane przez moich rodaków po macoszemu, jako coś odległego i
niezbyt ich dotyczącego. Gdy w niedziele o godzinie 21:00 ogłoszono frekwencję, to przecierałem oczy ze zdumienia i mówiłem w duchu:
"dobrze, że nie jestem hazardzistą".