poniedziałek, 18 lutego 2013

Osiek – kraina karpia w piwie płynącego

Po co nam historia i tradycja? To pytanie najczęściej możemy usłyszeć nie tylko od dzieci ale również od dorosłych. By odpowiedzieć na to pytanie mógłby cytować Wielkich Polaków i ich wzniosłe patriotyczne hasła. Jednak ja będę jak każdy Polak trochę przekorny i powiem wprost - dla pieniędzy.


Zanim wszyscy czytający ten tekst postanowią mnie tu publicznie zlinczować i oskarżyć o herezję, ja postaram się wytłumaczyć mój wywód. Historia podobnie jak film, książka czy teatr jest produktem. Mając do niej dużo łatwiejszy dostęp niż np. ćwierć wieku temu możemy się nią bawić, zachwycać, krytykować czy tworzyć podstawy do innych produktów komercyjnych. Niestety ta wolność daje pole do nadinterpretacji wielu faktów, co czasem jest bardzo niebezpieczne.

Jednym z takich symboli promujących nasz region powinna być hodowla karpia. Celowo użyłem słów „powinna być”, bo nie jest. Dzisiaj tak naprawdę na terenie  „Doliny Karpia” wszystkie gospodarstwa zajmują się hodowlą „Królewskiego Karpia Zatorskiego”, a przynajmniej taki przekaz płynie w świat. Wszystko dzięki burmistrzowi Zatora, który najsprawniej posługuje się narzędziami public relations z wszystkich włodarzy „Doliny Karpia”. To powoduje niekomfortową sytuację dla innych gmin tego regionu, które nie zadbały o swoje lokalne produkty.

Zator do świadomości ludzi ze swym symbolem tak przeniknął, że każdy z nas jest przekonany co do „delikatności”i unikalnego smaku  mięsa z karpia zatorskiego. Do historii jego hodowli małopolsce zachodniej próbuje nas również przekonać witryna internetowa Rybackiego Zakładu Doświadczalnego w Zatorze. Początkowo byłem nawet wstanie uwierzyć w tą „wesołą twórczość”, jednak po chwili refleksji na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Najzabawniejszy moment tego opowiadania jest ten w którym autor usiłuje dowodzić że tylko i wyłącznie karp zatorski ma prawo nosić miano królewskiego, bowiem Bonerowie którzy zaopatrywali w ryby rodzinę królewską mieli je z Zatora. Jak dla mnie jest to duże uproszczenie i postaram się wyjaśnić dlaczego.

Historia hodowli tej niedocenianej ryby słodkowodnej w księstwie oświęcimskim czy później oświęcimsko -  zatorskim sięga późnego średniowiecza. Jednak największy jej rozwój przypada na połowę XVI wieku. Wówczas wiele gospodarstw m.in. stawy w Zatorze, Osieku czy Harmężach zostało zakupionych przez rodzinę Bonerów. Ten wpływowy klan niemieckich kupców i bankierów w swoje towary zaopatrywał również rodzinę królewską. Świadczyć o tym może zamówienie jakie złożyła Bona na przyjęcie weselne jednej z Jagiellonek, co szeroko opisała Maria Bogucka w biografii Anny Jagiellonki. Dlatego też przypisywanie tylko jednemu gospodarstwu tego, że to właśnie, stamtąd te smaczne ryby trafiały na Wawel, uważam za wysoce niestosowne. Przecież równie dobrze mogły one pochodzić z Osieka, Harmęż lub innych gospodarstw rybnych, które w tym okresie znajdowały się w ręku tej zacnej rodziny.

Co ciekawe nazwa karpia królewskiego, czy też galicyjskiego nie wzięła się stąd czy jadał je Kazimierz Jagielończyk, czy też Zygmunt Stary, a od jego złotego ubarwienia. Nie sięga ona także swoją historią XVI wieku, a dopiero wieku XIX. Wówczas zarządca stawów w Arcyksięcia Karola Habsburga Adolf Gasch wyhodował nową rasę karpia zwanego kaniowskim. Właśnie ryba z hodowli Kaniowie i wszystkie jej linie zyskały nazwę najpierw karpia galicyjskiego, a później królewskiego.

W XIX wieku swoje kolejne prosperity przeżywało również gospodarstwo w Osieku. Prowadzona przez rodzinę Rudzińskich hodowla bardzo szybko zyskała rynki europejskie. Przekonuje nas o tym strona Zakładu Rybackiego w Zatorze, gdzie możemy zobaczyć reklamę Oskara Rudzińskiego   w  Allgemeine Zeitung z 1898 roku. Warto również dodać, że w tym ogłoszeniu główną marką jest „Osiek”. Świadczy to nie tylko o niezależności osieckich stawów ale także o ich rozpoznawalności.

Syn Oskara Rudzińskiego kontynuował dzieło ojca. Edward wykształcony w Wyższej Szkole Rolniczej w Wiedniu nie tylko zajmował hodowlą, ale wprowadzał też wiele nowinek. To pozwoliło mu z karpia kaniowskiego wyselekcjonować linie szczepu „karpia osieckiego”, a metody hodowlane które zastosował w Osieku, uchodziły z wzorcowe w całej Polsce. Na efekty tej pracy nie trzeba było długo czekać. „Osiecki karp” otrzymał nagrodę na wystawie w Poznaniu w 1929 roku, a sam Rudziński dzielił się swoją wiedzą opracowując ważne dokumenty dla Ministerstwa Skarbu.

Karp zatorski to wiele krótsza historia, bowiem sięga ledwie 1955 roku. Wtedy to w tamtejszym instytucie wyhodowano charakterystycznego niebiesko – oliwkowego karpia który często gości na naszych stołach. To pozwala nam się zastanowić ile „błękitnej” krwi płynie w karpiu zatorskim, a ile w osieckim czy kaniowskim.

To że Osiek posiada nie mniej piękną kartę historii w hodowli ryb niż Zator już wiemy. Wciąż jednak pozostaje ona zakurzona w archiwach i czeka, aż ktoś po nią sięgnie. Podobnie się ma sytuacja tradycją warzelnictwa w Osieku. Nasi przodkowie dobrze wiedzieli, że „rybka lubi pływać”. Pozostawili nam więc w spuściźnie kolejny produkt, który powinien znaleźć ważne miejsce w promocji naszej gminy.

Browar w parowy, który funkcjonował w Osieku do połowy lat 70 był niemal wizytówką naszej miejscowości. Może nie ze względu na walory smakowe złotego napoju tam produkowanego, bo tu zdania były zróżnicowane, ale był to jeden z niewielu obiektów tego typu na tym terenie. Trudno  dziś go odtworzyć, lecz dlaczego nie podzielić się tradycją jego produkcji z poszukiwaczami weekendowo – wakacyjnych wrażeń na terenie ziemi oświęcimskiej.

O wartości osieckiego browaru świadczyć może fakt, że upominają się o niego pasjonaci. Jedną z takich postaci jest krakowianin Sławomir Dryja, który opowiedział nam historię naszego browaru w swojej pracy „Browar parowy w Osieku – zarys dziejów”.

Wydaje się, że My osieczanie mamy swoje paliwo - nie koniecznie kopalne - które może nam pomóc rozwijać naszą gminę.  Musimy tylko odkryć to co w naszej gminie jest niepowtarzalne.


Więcej o hodowli karpia:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz